Na Starym Cmentarzu na Zabłociu w Tarnowie stoi pomnik Rufina Piotrkowskiego. Ten działacz polityczny, uczestnik powstania listopadowego, emigrant, emisariusz, działacz patriotyczny, pedagog, pamiętnikarz zmarł w Tarnowie 20 lipca 1872 roku. Jak pisze Stanisław Potępa w swojej książce „Cmentarz Stary w Tarnowie”[1] Rufin Piotrowski w Tarnowie „znalazł się skutkiem zbiegu okoliczności”. Był synem mieszczanina spod warszawskiej Pragi i kresowej szlachcianki. Urodził się w Malinie na Ukrainie gdzie jego rodzina przeniosła się po rzezi Pragi w powstaniu kościuszkowskim. W czasie powstania listopadowego walczył w korpusie Dwernickiego w bitwie pod Ostrołęką i w obronie Warszawy. Awansował do stopnia podoficera. Dwa razy składał broń poza granicami Królestwa udając się na emigrację. W latach 1833-35 był członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W 1843 roku przybył jako emisariusz do ojczyzny. Organizował konspirację w Kamieńcu Podolskim. Pracował jako wolontariusz. Został schwytany 31 grudnia 1843 roku i 29 lipca 1844 roku skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok zamieniono na dożywotnie zesłanie do Jokateryńska na Syberii. Wiodło mu się tam nieźle. Pracował w kancelarii gorzelni. Pisał później o tym okresie: „przy zwykłej taniości zboża, mięsa, ryb i nabiału żyliśmy dość wygodnie. Nigdym w Emigracji we Francji tak wygodnie nie żył jak w Syberii”. W lutym 1846 roku po 16 miesiącach pobytu ucieka na piechotę przez Solikamsk i Wielki Ustiug do Archangielska. Stamtąd przedostaje się do Petersburga, a następnie do Rygi. Opuszcza Rosję docierając przez Królewiec do Francji[2].
W sierpniu 1848 roku pojawił się w Altwasser na Śląsku Cieszyńskim gdzie zaczął pisać swoje pamiętniki. Jak słusznie zauważa Kazimierz Bańburski nie przybywa w tym okresie na Węgrzech i z rozkazu generała Józefa Bema nie tworzy polskich formacji w Marmaros i Berg[3]. Taką mylną informację można znaleźć w niektórych źródłach. Po wybuchu wojny krymskiej w latach 1853-1854 przebywał w Turcji gdzie pojechał by pomóc Józefowi Wysockiemu przy organizowaniu Legionu Polskiego z ramienia kół demokratycznych. Był ponadto w latach 1851-1867 wykładowcą języka polskiego, geografii i historii w Szkole Narodowej Polskiej w Paryżu do którego powrócił w1851 roku. W roku 1867 opuścił Francję i wrócił do Galicji, konkretnie do Krakowa[4]. Na spotkanie z Rufinem Piotrowskim do Krakowa udał się Adolf Jordan właściciel majątku Błonie koło Tarnowa[5].
Po powrocie do kraju i spotkaniu z Adolfem Jordanem zaczynają się jego związki z Tarnowem. Początkowo był nauczycielem dzieci w majątku Adolfa Jordana w Błoniu koło Tarnowa, a następnie od 1871 roku nauczycielem języka francuskiego w Cesarsko Królewskim Gimnazjum w Tarnowie[6]. Pierwszego stycznia 1870 roku w wieku 63 lat wziął ślub w tarnowskiej katedrze z nauczycielką, wdową po Ludwiku Zaborowskim Anielą Stachowicz. Małżonkowie zamieszkali w Tarnowie w domu przy ulicy Ogrodowej 91 /obecnie Bema/. Dom należał do rodziny Jordanów. Rufin Piotrowski zmarł bezpotomnie dwa lata później na opuchliznę płuc w domu Gminy m. Tarnowa Strusina 302 w którym zamieszkał w 1872 roku. Pogrzeb odbył się 22 lipca 1872 roku na Starym Cmentarzu w Tarnowie. W ostatniej drodze towarzyszył zmarłemu z ramienia Kościoła ksiądz Michał Jurkowski. W testamencie zapisał 100000 złotych na cele dobroczynne. Darowizny dotyczyły: Stowarzyszenia Podatkowego Instytucji Czci i Chleba[7], Zakładu Świętego Kazimierza w Paryżu[8] ubogich i Domu Sierot w Tarnowie, jak też jego towarzyszy niedoli, wśród których wymienieni byli Jan Franciszek Kołosowski oraz Seweryn Goszczyński. Rodzi się pytanie skąd miał Rufin Piotrowski taką kwotę? Podobno był posiadaczem akcji francuskich kolei żelaznych[9].
Swoje wspomnienia zawarł między innymi w: „Pamiętnikach z pobytu na Syberii” /1860 – 1861/, które ukazały się nakładem Księgarni Jana Konstantego Żupańskiego, a następnie zostały przetłumaczone na kilka języków[10].
Dnia 1 listopada 1876 roku na Starym Cmentarzu na Zabłociu w Tarnowie dokonano uroczystego odsłonięcia ufundowanego ze składek społecznych pomnika Rufina Piotrowskiego autorstwa Antoniego Kurzawy. Pomnik o czym wspomina Antoni Sypek w swojej książce Alejami Starego Cmentarza odkuwał Władysław Eljasz z Krakowa. Dalej autor dodaje: „pomnik o podstawie w formie ściętej piramidy kamiennej, przedstawia alegoryczną postać kobiecą symbolizującą Ojczyznę opłakującą śmierć swojego ukochanego syna”[11].
Inskrypcja na pomniku Rufina Piotrowskiego jest następująca:
„D. O. M. /POPIOŁY/ RUFINA PIOTROWSKIEGO/ ŻOŁNIERZA Z KORPUSU DWERNICKIEGO/
WYGNAŃCA NA SYBIR I TUŁACZA / NAUCZYCIELA W SZKOLE BATYNIOLSKIEJ/ AUTORA PAMIĘTNIKÓW Z POBYTU NA /SYBERYI MĘŻA KTÓREGO ŻYCIE CAŁE / BYŁO WZOREM POŚWIĘCENIA ZA OJCZYZNĘ/ urodzonego r. 1806 w Malinie na Ukrainie/ zmarłego 20. Lipca r. 1872 w Tarnowie/ pomnikiem tym uczcił naród”.
U dołu tablicy z lewej strony „fecit A. Kurzawa” ; prawej „sculpsit Wł. Eljasz”.
W trakcie odsłaniania poświęcenia pomnika przemawiał profesor tarnowskiego gimnazjum Franciszek Habura. Powiedział on: „ Bo z dumą i radością Polaka oświadczam niniejszem, że na pomnik ten cnocie i zasłudze składała się cała polska; Korona, Ruś i Litwa, bogaci i ubodzy, uczeni i prostaczkowie, szlachta, mieszczanie i wieśniacy, kapłani chrześcijańscy i Żydzi, nauczyciele i uczniowie, mężowie i niewiasty, a największe stosunkowo na ten cel złożyli dary bracia nasi tułacze z Paryża”.
Powiedział też mówca kilka słów o kontrowersjach związanych z budową tego pomnika: „Ale nie brak w naszem społeczeństwie i takich co sprawie tego pomnika zarzuty czynili; z których jedni wprost uważają ś. p. Rufina Piotrowskiego za niegodnego namogilnego pomnika, drudzy mniemają, że stawianie pomników mężom takiej zasługi jak Piotrowskiego, jest nie na czasie, póki groby Mickiewiczów i im równych wielkością mężów są bez pomnika. U jednych proste zapoznanie cnoty i zawiść, u drugich błędny pietyzm jest źródłem tego przekonania. Zresztą nasze pokolenie o wystygłej piersi skłonniejsze do potępienia niż uwielbienia”[12].
Przytoczę jeszcze ostatnie trzy zdania mówcy:
„A teraz chwała Wam rodacy i rodaczki, którzyście darami swymi wznieśli ten pomnik. Jest to pomnik cnoty bohatyra , a zarazem cnoty waszej!
Chwała Monarsze miłościwie nam panującemu, pod którego berłem tułacze polscy na ojczystej ziemi umierają i cześć nagrobną odbierają!
Chwała wreszcie Miastu, w którego murach cześć odbierają popioły znakomitego męża, męczennika za polską sprawę. Przyjm ten pomnik Szanowna rado Ojców Miasta do inwentarza skarbowych posiadłości miejskich i roztocz nad nim opiekę i przykaż ją pokoleniom, bo ten pomnik twą ozdobą i chwałą!”[13].
Wszyscy biorący udział w kwestach, darczyńcy, Urząd Miasta , Zarząd Cmentarzy w Tarnowie jak i Komitet Opieki nad Starym Cmentarzem wypełniają jak się zdaje należycie wolę mówcy profesora Franciszka Habury.
Na tym mógłbym skończyć swoje krótkie wspomnienie, o Rufinie Piotrkowskim gdyby nie fakt, że twórca Jego pomnika Antoni Kurzawa był osobą nie tylko bardzo zdolną i barwną jak niekiedy zwykło się pisać, ile tragiczną. Jego losy w pewnym sensie również związane były z Tarnowem.
Antoni Kurzawa urodził się 10 maja 1842 roku w Turzy /dzisiaj gmina Rzepiennik Strzyżewski/ w biednej chłopskiej rodzinie. Był synem Franciszki Kurzawa i ojca nieznanego z nazwiska. Późniejsze dokumenty zachowane w Szkole Sztuk Pięknych w Wiedniu mówią również, że jego ojciec był pasterzem. Ponieważ nie było, za co żyć wynajmował się jako dziecko do różnych prac, a głównie do pilnowania krów. Nikt nie potrafi określić, kiedy zaczął rzeźbić. Rzeźbił, w czym się dało: w glinie, w kawałku drewna, w korzeniu, korze, a nawet w ziemniaku. Zapominał się przy tym mając kozik w ręku, za co dostawał w skórę gdyż zaniedbywał obowiązki. Wieść o tym, że młody pastuch rzeźbi figury piękniejsze niż te w kościele dotarła do hrabiego Mieczysława Weryhy - Daroaskiego. Hrabia po obejrzeniu rzeźb stwierdził, że takiego talentu nie wolno zmarnować. Wyłożył sumę pozwalającą na pobieranie nauki rzeźbiarstwa przez młodego Kurzawę, a także na dodatkowe wydatki.
Pierwszym nauczycielem Antoniego Kurzawy był mistrz Parys Filippi w Krakowie. Tam uczył się Kurzawa przez jeden rok do czasu wybuchu Powstania Styczniowego. Dlatego tak krótko bowiem jego mistrz czuł, że jest obserwowany przez władze gdyż zaangażował się w pomoc powstańcom. Mistrz Filippi nie chcąc narażać swoich uczniów rozstał się z nimi. Wyjechał do Lwowa gdzie zasłynął głównie jako twórca popiersi i medalionów portretowych, a także nagrobków na Cmentarzu Łyczakowskim. Trawiony nie wiadomo, czym bardziej, następstwami choroby alkoholowej czy manii prześladowczej, w dziesięć lat po upadku Powstania Styczniowego popełnia samobójstwo podczas pobytu w 1874 roku w Warszawie.
Tymczasem twórczość Antoniego Kurzawy zainteresowała znawców tej sztuki. W gazetach krakowskich i wileńskich ukazały się o nim pochwalne wzmianki. Protekcja arystokracji, Potockich i Łubieńskich, otworzyła mu bramy krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie studiował od 1863 do 1869 roku. Z konieczności dodatkowo zarobkował pracując u kamieniarzy.
W tym czasie rok akademicki 1867/68 spędził w Akademii w Wiedniu, w mistrzowskiej pracowni Franza Bauera. Następnie krótko przebywał we Lwowie, gdzie wyrzeźbił, co najmniej cztery pomniki nagrobne z przeznaczeniem na Cmentarz Łyczakowski. W 1874 zapisany ponownie do Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie został w dniu 14 grudnia z niej usunięty za obrazę profesora Kossowskiego, kochanego przez wszystkich znakomitego pedagoga. Poszło zapewne o sprawy artystyczne. Faktem jest, że po tym incydencie schorowany profesor już więcej nie wrócił do pracy. Zapewne drażliwego Antoniego Kurzawę, dręczyły wyrzuty. Nie zdawał sobie jeszcze wtedy sprawy, że przyjdzie mu zapłacić przyszłości za popędliwość. Szukał dobrych zamówień. Znalazł właśnie w Tarnowie. Po roku odsłonięto na cmentarzu w Tarnowie piękny pomnik Rufina Piotrowskiego według jego projektu.
Artystą zainteresowali się ponownie możni tamtego okresu. W 1876 roku z zarobionymi pieniędzmi wyjechał do Paryża, gdzie przez rok zgłębiał tajniki sztuki w pracowni rzeźbiarskiej Henri Chapu. Wrócił do Krakowa z nową wizją w duszy. Zatrudniał się w kilku naraz zakładach otaczających cmentarz Rakowicki. Wszystko po to by móc przeżyć. Wykonywał pomniki wedle pomysłów klientów zaznaczając swoją indywidualność, swój talent. Tracił jednak podobnie jak jego mistrz Parys Filippi resztki odporności psychicznej. Frustracja zżerała mu nerwy. Szukał miejsca, z którego mógłby się odbić. Mając 32 lata trafia do Warszawy. Na początku odnosi sukces cyklem statuetek przedstawiających tańce polskie.
Stanisław Witkiewicz widział w nim rzeźbiarza wyrastającego ponad przeciętność. Podkreślał jego wyczucie realizmu i umiejętność czerpania z natury. Zdaniem Witkiewicza był bardziej godny uznania niż akademiccy mistrzowie ponieważ jego sztuka opierała się bardziej na obserwacji przyrody niż wyuczonych wzorcach. Kamieniarskie rzemiosło jakie uprawiał w oczach zwolenników naturalizmu było zaletą. W tym czasie przeplatają się w życiu artysty okresy „lepsze” i „gorsze”, ale pozycja zawodowa Kurzawy jest w miarę stabilna. Pracował również przez krótki okres czasu w zakładzie Adolfa Timmego w Lublinie. Tutaj nie wiedzie mu się najlepiej.
Kiedy Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie rozpisało konkurs rzeźbiarski zgłasza się do niego. Nagrody miały być wysokie: pierwsza – 600 rubli srebrem, druga 300 rubli, trzecia 200 rubli. Do konkursu stanęło kilku rzeźbiarzy dobrze sytuowanych, którzy posiadali ogrzewane pracownie. Stać ich było na opłacenie modeli, czy transport. Byli też tacy, którzy musieli się oderwać od zamówień dających możliwość utrzymania się przy życiu. Do tych ostatnich należał Antoni Kurzawa.
Wszystko stawia na jedną kartę. Widzi w tym jedyną swoją nadzieję. Rzadko opuszcza swoją pracownię poświęcając się pracy by jak najlepiej oddać to, co zapewne sam widział w Mickiewiczu, a mianowicie ideał geniuszu ludzkiego. Stanisław Witkiewicz, który jako jeden z nielicznych obejrzał rzeźbę tuż przed odlaniem jej w gipsie, uznał pomnik za naznaczony „elektryczną iskrą talentu”. Artysta przedstawił swoją pracę na dorocznym konkursie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Pewny zwycięstwa, załamuje się po ogłoszeniu werdyktu jury przyznającego mu dopiero III nagrodę. 25 stycznia 1890 roku dokonuje desperackiego czynu. Tak to wydarzenie relacjonował Kurier codzienny: „Warszawa, rok 1890. W dniu 25 stycznia około godziny trzeciej po południu, w parę godzin po ogłoszeniu wyników jury, na wystawę przyszedł Kurzawa, obojętnie przyjął gratulacje obecnych kilku kolegów i znajomych. Podszedł do swojej rzeźby, powiedział, że jego Mickiewicz źle jest do widzów obrócony i że musi coś poprawić. Zaszedł za postument i zanim ktokolwiek mógł się zorientować, krzyknął: – Cofnijcie się, panowie! – i silnym pchnięciem zrzucił figurę na podłogę. Artysta nogą roztrącił kawałki tułowia geniusza, porwał ocaloną głową Mickiewicza i wybiegł szybko z sali wystawowej”[14].
Mający 48 lat Antoni Kurzawa w taki sposób zniszczył swoją rzeźbę, która według Witkiewicza była „Jedynym objawem myśli o Mickiewiczu, wyrażonej w rzeźbie w sposób niezwykły”. Czy tylko zniszczył rzeźbę? Chyba również coś więcej?
Miotał się sam z sobą. Miotał się ze swoją wielkością. Nie znosił nawet najmniejszej krytyki. Niszczył kolejne dzieła, gdy tylko ktoś wyraził na ich temat niepochlebną uwagę. Załamywał się psychicznie i coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Na szczęście udzielił zgody na rekonstrukcję swojego zniszczonego „Mickiewicza budzącego geniusza poezji”. Rekonstrukcji dokonał Teodor Skonieczny. „Mickiewicz budzący geniusza poezji” został wystawiony w Salonie Artystycznym w Warszawie na Nowym Świecie i przychodziły oglądać dzieło tłumy ludzi. Kurzawa wykonał pomniejszoną replikę, wysokości 48 cm. Michał Mankielewicz, warszawski jubiler, odlał ją w brązie w 1891 roku. Prawdopodobnie zapłacił Kurzawie za zmniejszoną replikę tej rzeźby. Mankielewicz podarował odlew do zbiorów muzeum Narodowego. Replika nieco różniła sie od oryginału[15]. Z tego egzemplarza wykonano cztery lata później powiększoną replikę o wysokości 1,3 metra odlaną w brązie w zakładach Braci Łopieńskich w Warszawie. Prawdopodobnie Michał Mankielewicz zapłacił Kurzawie za zmniejszoną replikę tej rzeźby. Dzisiaj rzeźbę, która ma 1,30 m wysokości można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Od 1891 roku opiekował się Antonim Kurzawą Leon Wyczółkowski, znakomity malarz i równie dobry przyjaciel. Załatwiał dla Kurzawy zamówienia na pomniki nagrobne nie tylko w Warszawie, ale i na prowincji. Mimo tego artysta popadał w coraz większą beznadzieję i osamotnienie. Dzięki Leonowi Wyczółkowskiemu w 1897 roku artyści warszawscy urządzili wystawę swych dzieł połączoną ze sprzedażą na rzecz Kurzawy. Wręczyli mu pieniądze, a ten wieczorem oddał te pieniądze komuś, kogo po raz pierwszy zobaczył na ulicy. Uznał tę nieznaną osobę za bardziej potrzebującą.
Leon Wyczółkowski i Julian Fałat umieścili rzeźbiarza 12 czerwca 1897 roku w luksusowym wówczas Zakładzie Opiekuńczym im. Helclów w Krakowie. Tam zmarł śmiercią samobójczą 13 lutego 1898 roku mając 56 lat. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie Na jego grobie ustawiona została kamienna wersja rzeźby wykonanej przez artystę w 1874 roku zatytułowana „Geniusz zrywający pęta".
Antoni Kamieński już po śmierci rzeźbiarza namalował jego portret: „Niedokończone dzieło”. Przedstawia on artystę w wilgotnej norze ze spojrzeniem żegnającego swoją rzeźbę.
Niektórzy widzą w tym portrecie artystę żegnającego swoją rzeźbę. Mam nadzieję, że widzą też rozbite przez artystę jego wcześniejsze rzeźby i nie do końca wykorzystany talent. Ocalałe pomniki nagrobne Antoniego Kurzawy powinny być utrzymywane w takim stanie by jeszcze przez wieki mogły świadczyć o Jego wielkim talencie.
Z pomników nagrobnych oprócz pięknego pomnika Rufina Piotrowskiego na naszym cmentarzu w Tarnowie zachowały się: figura „Anioła Zmartwychwstania" na grobie Śliwińskich, na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, „Anioł otulający skrzydłami dziecko" na nagrobku Oli Roszkowskiej na warszawskich Powązkach, Rzeźba anioła na cmentarzu w Lublinie. Pomniki na Cmentarzu Łyczakowskim: Rodziny Paparów, pomnik wzniesiony na mogile Grzegorza Klimkowskiego/Bosonoga kobieta omdlewającym gestem obejmuje postument grobowy i tuli twarz do płyty kamiennej. W lewej zwisającej bezładnie ręce trzyma girlandę z kwiatów, liści i owoców/, pomnik poświęcony Mani Pietraszewskiej/ Anioł pochylony nad grobem/ i pomnik odsłonięty już po wyjeździe Kurzawy ze Lwowa dokończony przez Juliana Markowskiego na mogile Juliusza Zborowskiego docenta prawa polskiego na Uniwersytecie Lwowskim. To dzieło jak zauważa Stanisław Nicieja w książce „Cmentarz Łyczakowski we Lwowie”[16] przywołuje analogię nagrobków renesansowych.
Warto wspomnieć, że dzięki Zarządowi Cmentarzy w Tarnowie w 2018 roku pomnik Rufina Piotrowskiego dłuta Antoniego Kurzawy poddany został kolejnej renowacji. Pomnik usytuowany jest w Kwaterze V w północno-zachodniej części kwatery, na głównej osi kompozycyjnej Kwatery Zasłużonych na Starym Cmentarzu w Tarnowie.
Pozwolę sobie jeszcze zaproponować wszystkim tym, których interesują losy Rufina Piotrowskiego by wzięli do ręki wydaną w 1991 roku książkę Stanisława Potępy, Antoniego Sypka i Marka Trusza „Cmentarz Stary w Tarnowie – Przewodnik”. Znajdziecie tam Państwo artykuł pióra Kazimierza Bańburskiego /s. 73-82/ na który się powołuję „Piotrowski Rufin (1806-1872)”. Autor w sposób rzetelny i jak zawsze w Jego przypadku profesjonalny przybliża sylwetkę tej historycznej postaci związanej z naszym miastem. Kazimierz Bańburski podaje też szczegółowy wykaz literatury w której zawarte są informacje dotyczące życia i działalności Rufina Piotrowskiego.
W sierpniu 1848 roku pojawił się w Altwasser na Śląsku Cieszyńskim gdzie zaczął pisać swoje pamiętniki. Jak słusznie zauważa Kazimierz Bańburski nie przybywa w tym okresie na Węgrzech i z rozkazu generała Józefa Bema nie tworzy polskich formacji w Marmaros i Berg[3]. Taką mylną informację można znaleźć w niektórych źródłach. Po wybuchu wojny krymskiej w latach 1853-1854 przebywał w Turcji gdzie pojechał by pomóc Józefowi Wysockiemu przy organizowaniu Legionu Polskiego z ramienia kół demokratycznych. Był ponadto w latach 1851-1867 wykładowcą języka polskiego, geografii i historii w Szkole Narodowej Polskiej w Paryżu do którego powrócił w1851 roku. W roku 1867 opuścił Francję i wrócił do Galicji, konkretnie do Krakowa[4]. Na spotkanie z Rufinem Piotrowskim do Krakowa udał się Adolf Jordan właściciel majątku Błonie koło Tarnowa[5].
Po powrocie do kraju i spotkaniu z Adolfem Jordanem zaczynają się jego związki z Tarnowem. Początkowo był nauczycielem dzieci w majątku Adolfa Jordana w Błoniu koło Tarnowa, a następnie od 1871 roku nauczycielem języka francuskiego w Cesarsko Królewskim Gimnazjum w Tarnowie[6]. Pierwszego stycznia 1870 roku w wieku 63 lat wziął ślub w tarnowskiej katedrze z nauczycielką, wdową po Ludwiku Zaborowskim Anielą Stachowicz. Małżonkowie zamieszkali w Tarnowie w domu przy ulicy Ogrodowej 91 /obecnie Bema/. Dom należał do rodziny Jordanów. Rufin Piotrowski zmarł bezpotomnie dwa lata później na opuchliznę płuc w domu Gminy m. Tarnowa Strusina 302 w którym zamieszkał w 1872 roku. Pogrzeb odbył się 22 lipca 1872 roku na Starym Cmentarzu w Tarnowie. W ostatniej drodze towarzyszył zmarłemu z ramienia Kościoła ksiądz Michał Jurkowski. W testamencie zapisał 100000 złotych na cele dobroczynne. Darowizny dotyczyły: Stowarzyszenia Podatkowego Instytucji Czci i Chleba[7], Zakładu Świętego Kazimierza w Paryżu[8] ubogich i Domu Sierot w Tarnowie, jak też jego towarzyszy niedoli, wśród których wymienieni byli Jan Franciszek Kołosowski oraz Seweryn Goszczyński. Rodzi się pytanie skąd miał Rufin Piotrowski taką kwotę? Podobno był posiadaczem akcji francuskich kolei żelaznych[9].
Swoje wspomnienia zawarł między innymi w: „Pamiętnikach z pobytu na Syberii” /1860 – 1861/, które ukazały się nakładem Księgarni Jana Konstantego Żupańskiego, a następnie zostały przetłumaczone na kilka języków[10].
Dnia 1 listopada 1876 roku na Starym Cmentarzu na Zabłociu w Tarnowie dokonano uroczystego odsłonięcia ufundowanego ze składek społecznych pomnika Rufina Piotrowskiego autorstwa Antoniego Kurzawy. Pomnik o czym wspomina Antoni Sypek w swojej książce Alejami Starego Cmentarza odkuwał Władysław Eljasz z Krakowa. Dalej autor dodaje: „pomnik o podstawie w formie ściętej piramidy kamiennej, przedstawia alegoryczną postać kobiecą symbolizującą Ojczyznę opłakującą śmierć swojego ukochanego syna”[11].
Inskrypcja na pomniku Rufina Piotrowskiego jest następująca:
„D. O. M. /POPIOŁY/ RUFINA PIOTROWSKIEGO/ ŻOŁNIERZA Z KORPUSU DWERNICKIEGO/
WYGNAŃCA NA SYBIR I TUŁACZA / NAUCZYCIELA W SZKOLE BATYNIOLSKIEJ/ AUTORA PAMIĘTNIKÓW Z POBYTU NA /SYBERYI MĘŻA KTÓREGO ŻYCIE CAŁE / BYŁO WZOREM POŚWIĘCENIA ZA OJCZYZNĘ/ urodzonego r. 1806 w Malinie na Ukrainie/ zmarłego 20. Lipca r. 1872 w Tarnowie/ pomnikiem tym uczcił naród”.
U dołu tablicy z lewej strony „fecit A. Kurzawa” ; prawej „sculpsit Wł. Eljasz”.
W trakcie odsłaniania poświęcenia pomnika przemawiał profesor tarnowskiego gimnazjum Franciszek Habura. Powiedział on: „ Bo z dumą i radością Polaka oświadczam niniejszem, że na pomnik ten cnocie i zasłudze składała się cała polska; Korona, Ruś i Litwa, bogaci i ubodzy, uczeni i prostaczkowie, szlachta, mieszczanie i wieśniacy, kapłani chrześcijańscy i Żydzi, nauczyciele i uczniowie, mężowie i niewiasty, a największe stosunkowo na ten cel złożyli dary bracia nasi tułacze z Paryża”.
Powiedział też mówca kilka słów o kontrowersjach związanych z budową tego pomnika: „Ale nie brak w naszem społeczeństwie i takich co sprawie tego pomnika zarzuty czynili; z których jedni wprost uważają ś. p. Rufina Piotrowskiego za niegodnego namogilnego pomnika, drudzy mniemają, że stawianie pomników mężom takiej zasługi jak Piotrowskiego, jest nie na czasie, póki groby Mickiewiczów i im równych wielkością mężów są bez pomnika. U jednych proste zapoznanie cnoty i zawiść, u drugich błędny pietyzm jest źródłem tego przekonania. Zresztą nasze pokolenie o wystygłej piersi skłonniejsze do potępienia niż uwielbienia”[12].
Przytoczę jeszcze ostatnie trzy zdania mówcy:
„A teraz chwała Wam rodacy i rodaczki, którzyście darami swymi wznieśli ten pomnik. Jest to pomnik cnoty bohatyra , a zarazem cnoty waszej!
Chwała Monarsze miłościwie nam panującemu, pod którego berłem tułacze polscy na ojczystej ziemi umierają i cześć nagrobną odbierają!
Chwała wreszcie Miastu, w którego murach cześć odbierają popioły znakomitego męża, męczennika za polską sprawę. Przyjm ten pomnik Szanowna rado Ojców Miasta do inwentarza skarbowych posiadłości miejskich i roztocz nad nim opiekę i przykaż ją pokoleniom, bo ten pomnik twą ozdobą i chwałą!”[13].
Wszyscy biorący udział w kwestach, darczyńcy, Urząd Miasta , Zarząd Cmentarzy w Tarnowie jak i Komitet Opieki nad Starym Cmentarzem wypełniają jak się zdaje należycie wolę mówcy profesora Franciszka Habury.
Na tym mógłbym skończyć swoje krótkie wspomnienie, o Rufinie Piotrkowskim gdyby nie fakt, że twórca Jego pomnika Antoni Kurzawa był osobą nie tylko bardzo zdolną i barwną jak niekiedy zwykło się pisać, ile tragiczną. Jego losy w pewnym sensie również związane były z Tarnowem.
Antoni Kurzawa urodził się 10 maja 1842 roku w Turzy /dzisiaj gmina Rzepiennik Strzyżewski/ w biednej chłopskiej rodzinie. Był synem Franciszki Kurzawa i ojca nieznanego z nazwiska. Późniejsze dokumenty zachowane w Szkole Sztuk Pięknych w Wiedniu mówią również, że jego ojciec był pasterzem. Ponieważ nie było, za co żyć wynajmował się jako dziecko do różnych prac, a głównie do pilnowania krów. Nikt nie potrafi określić, kiedy zaczął rzeźbić. Rzeźbił, w czym się dało: w glinie, w kawałku drewna, w korzeniu, korze, a nawet w ziemniaku. Zapominał się przy tym mając kozik w ręku, za co dostawał w skórę gdyż zaniedbywał obowiązki. Wieść o tym, że młody pastuch rzeźbi figury piękniejsze niż te w kościele dotarła do hrabiego Mieczysława Weryhy - Daroaskiego. Hrabia po obejrzeniu rzeźb stwierdził, że takiego talentu nie wolno zmarnować. Wyłożył sumę pozwalającą na pobieranie nauki rzeźbiarstwa przez młodego Kurzawę, a także na dodatkowe wydatki.
Pierwszym nauczycielem Antoniego Kurzawy był mistrz Parys Filippi w Krakowie. Tam uczył się Kurzawa przez jeden rok do czasu wybuchu Powstania Styczniowego. Dlatego tak krótko bowiem jego mistrz czuł, że jest obserwowany przez władze gdyż zaangażował się w pomoc powstańcom. Mistrz Filippi nie chcąc narażać swoich uczniów rozstał się z nimi. Wyjechał do Lwowa gdzie zasłynął głównie jako twórca popiersi i medalionów portretowych, a także nagrobków na Cmentarzu Łyczakowskim. Trawiony nie wiadomo, czym bardziej, następstwami choroby alkoholowej czy manii prześladowczej, w dziesięć lat po upadku Powstania Styczniowego popełnia samobójstwo podczas pobytu w 1874 roku w Warszawie.
Tymczasem twórczość Antoniego Kurzawy zainteresowała znawców tej sztuki. W gazetach krakowskich i wileńskich ukazały się o nim pochwalne wzmianki. Protekcja arystokracji, Potockich i Łubieńskich, otworzyła mu bramy krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie studiował od 1863 do 1869 roku. Z konieczności dodatkowo zarobkował pracując u kamieniarzy.
W tym czasie rok akademicki 1867/68 spędził w Akademii w Wiedniu, w mistrzowskiej pracowni Franza Bauera. Następnie krótko przebywał we Lwowie, gdzie wyrzeźbił, co najmniej cztery pomniki nagrobne z przeznaczeniem na Cmentarz Łyczakowski. W 1874 zapisany ponownie do Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie został w dniu 14 grudnia z niej usunięty za obrazę profesora Kossowskiego, kochanego przez wszystkich znakomitego pedagoga. Poszło zapewne o sprawy artystyczne. Faktem jest, że po tym incydencie schorowany profesor już więcej nie wrócił do pracy. Zapewne drażliwego Antoniego Kurzawę, dręczyły wyrzuty. Nie zdawał sobie jeszcze wtedy sprawy, że przyjdzie mu zapłacić przyszłości za popędliwość. Szukał dobrych zamówień. Znalazł właśnie w Tarnowie. Po roku odsłonięto na cmentarzu w Tarnowie piękny pomnik Rufina Piotrowskiego według jego projektu.
Artystą zainteresowali się ponownie możni tamtego okresu. W 1876 roku z zarobionymi pieniędzmi wyjechał do Paryża, gdzie przez rok zgłębiał tajniki sztuki w pracowni rzeźbiarskiej Henri Chapu. Wrócił do Krakowa z nową wizją w duszy. Zatrudniał się w kilku naraz zakładach otaczających cmentarz Rakowicki. Wszystko po to by móc przeżyć. Wykonywał pomniki wedle pomysłów klientów zaznaczając swoją indywidualność, swój talent. Tracił jednak podobnie jak jego mistrz Parys Filippi resztki odporności psychicznej. Frustracja zżerała mu nerwy. Szukał miejsca, z którego mógłby się odbić. Mając 32 lata trafia do Warszawy. Na początku odnosi sukces cyklem statuetek przedstawiających tańce polskie.
Stanisław Witkiewicz widział w nim rzeźbiarza wyrastającego ponad przeciętność. Podkreślał jego wyczucie realizmu i umiejętność czerpania z natury. Zdaniem Witkiewicza był bardziej godny uznania niż akademiccy mistrzowie ponieważ jego sztuka opierała się bardziej na obserwacji przyrody niż wyuczonych wzorcach. Kamieniarskie rzemiosło jakie uprawiał w oczach zwolenników naturalizmu było zaletą. W tym czasie przeplatają się w życiu artysty okresy „lepsze” i „gorsze”, ale pozycja zawodowa Kurzawy jest w miarę stabilna. Pracował również przez krótki okres czasu w zakładzie Adolfa Timmego w Lublinie. Tutaj nie wiedzie mu się najlepiej.
Kiedy Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie rozpisało konkurs rzeźbiarski zgłasza się do niego. Nagrody miały być wysokie: pierwsza – 600 rubli srebrem, druga 300 rubli, trzecia 200 rubli. Do konkursu stanęło kilku rzeźbiarzy dobrze sytuowanych, którzy posiadali ogrzewane pracownie. Stać ich było na opłacenie modeli, czy transport. Byli też tacy, którzy musieli się oderwać od zamówień dających możliwość utrzymania się przy życiu. Do tych ostatnich należał Antoni Kurzawa.
Wszystko stawia na jedną kartę. Widzi w tym jedyną swoją nadzieję. Rzadko opuszcza swoją pracownię poświęcając się pracy by jak najlepiej oddać to, co zapewne sam widział w Mickiewiczu, a mianowicie ideał geniuszu ludzkiego. Stanisław Witkiewicz, który jako jeden z nielicznych obejrzał rzeźbę tuż przed odlaniem jej w gipsie, uznał pomnik za naznaczony „elektryczną iskrą talentu”. Artysta przedstawił swoją pracę na dorocznym konkursie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Pewny zwycięstwa, załamuje się po ogłoszeniu werdyktu jury przyznającego mu dopiero III nagrodę. 25 stycznia 1890 roku dokonuje desperackiego czynu. Tak to wydarzenie relacjonował Kurier codzienny: „Warszawa, rok 1890. W dniu 25 stycznia około godziny trzeciej po południu, w parę godzin po ogłoszeniu wyników jury, na wystawę przyszedł Kurzawa, obojętnie przyjął gratulacje obecnych kilku kolegów i znajomych. Podszedł do swojej rzeźby, powiedział, że jego Mickiewicz źle jest do widzów obrócony i że musi coś poprawić. Zaszedł za postument i zanim ktokolwiek mógł się zorientować, krzyknął: – Cofnijcie się, panowie! – i silnym pchnięciem zrzucił figurę na podłogę. Artysta nogą roztrącił kawałki tułowia geniusza, porwał ocaloną głową Mickiewicza i wybiegł szybko z sali wystawowej”[14].
Mający 48 lat Antoni Kurzawa w taki sposób zniszczył swoją rzeźbę, która według Witkiewicza była „Jedynym objawem myśli o Mickiewiczu, wyrażonej w rzeźbie w sposób niezwykły”. Czy tylko zniszczył rzeźbę? Chyba również coś więcej?
Miotał się sam z sobą. Miotał się ze swoją wielkością. Nie znosił nawet najmniejszej krytyki. Niszczył kolejne dzieła, gdy tylko ktoś wyraził na ich temat niepochlebną uwagę. Załamywał się psychicznie i coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Na szczęście udzielił zgody na rekonstrukcję swojego zniszczonego „Mickiewicza budzącego geniusza poezji”. Rekonstrukcji dokonał Teodor Skonieczny. „Mickiewicz budzący geniusza poezji” został wystawiony w Salonie Artystycznym w Warszawie na Nowym Świecie i przychodziły oglądać dzieło tłumy ludzi. Kurzawa wykonał pomniejszoną replikę, wysokości 48 cm. Michał Mankielewicz, warszawski jubiler, odlał ją w brązie w 1891 roku. Prawdopodobnie zapłacił Kurzawie za zmniejszoną replikę tej rzeźby. Mankielewicz podarował odlew do zbiorów muzeum Narodowego. Replika nieco różniła sie od oryginału[15]. Z tego egzemplarza wykonano cztery lata później powiększoną replikę o wysokości 1,3 metra odlaną w brązie w zakładach Braci Łopieńskich w Warszawie. Prawdopodobnie Michał Mankielewicz zapłacił Kurzawie za zmniejszoną replikę tej rzeźby. Dzisiaj rzeźbę, która ma 1,30 m wysokości można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Od 1891 roku opiekował się Antonim Kurzawą Leon Wyczółkowski, znakomity malarz i równie dobry przyjaciel. Załatwiał dla Kurzawy zamówienia na pomniki nagrobne nie tylko w Warszawie, ale i na prowincji. Mimo tego artysta popadał w coraz większą beznadzieję i osamotnienie. Dzięki Leonowi Wyczółkowskiemu w 1897 roku artyści warszawscy urządzili wystawę swych dzieł połączoną ze sprzedażą na rzecz Kurzawy. Wręczyli mu pieniądze, a ten wieczorem oddał te pieniądze komuś, kogo po raz pierwszy zobaczył na ulicy. Uznał tę nieznaną osobę za bardziej potrzebującą.
Leon Wyczółkowski i Julian Fałat umieścili rzeźbiarza 12 czerwca 1897 roku w luksusowym wówczas Zakładzie Opiekuńczym im. Helclów w Krakowie. Tam zmarł śmiercią samobójczą 13 lutego 1898 roku mając 56 lat. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie Na jego grobie ustawiona została kamienna wersja rzeźby wykonanej przez artystę w 1874 roku zatytułowana „Geniusz zrywający pęta".
Antoni Kamieński już po śmierci rzeźbiarza namalował jego portret: „Niedokończone dzieło”. Przedstawia on artystę w wilgotnej norze ze spojrzeniem żegnającego swoją rzeźbę.
Niektórzy widzą w tym portrecie artystę żegnającego swoją rzeźbę. Mam nadzieję, że widzą też rozbite przez artystę jego wcześniejsze rzeźby i nie do końca wykorzystany talent. Ocalałe pomniki nagrobne Antoniego Kurzawy powinny być utrzymywane w takim stanie by jeszcze przez wieki mogły świadczyć o Jego wielkim talencie.
Z pomników nagrobnych oprócz pięknego pomnika Rufina Piotrowskiego na naszym cmentarzu w Tarnowie zachowały się: figura „Anioła Zmartwychwstania" na grobie Śliwińskich, na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, „Anioł otulający skrzydłami dziecko" na nagrobku Oli Roszkowskiej na warszawskich Powązkach, Rzeźba anioła na cmentarzu w Lublinie. Pomniki na Cmentarzu Łyczakowskim: Rodziny Paparów, pomnik wzniesiony na mogile Grzegorza Klimkowskiego/Bosonoga kobieta omdlewającym gestem obejmuje postument grobowy i tuli twarz do płyty kamiennej. W lewej zwisającej bezładnie ręce trzyma girlandę z kwiatów, liści i owoców/, pomnik poświęcony Mani Pietraszewskiej/ Anioł pochylony nad grobem/ i pomnik odsłonięty już po wyjeździe Kurzawy ze Lwowa dokończony przez Juliana Markowskiego na mogile Juliusza Zborowskiego docenta prawa polskiego na Uniwersytecie Lwowskim. To dzieło jak zauważa Stanisław Nicieja w książce „Cmentarz Łyczakowski we Lwowie”[16] przywołuje analogię nagrobków renesansowych.
Warto wspomnieć, że dzięki Zarządowi Cmentarzy w Tarnowie w 2018 roku pomnik Rufina Piotrowskiego dłuta Antoniego Kurzawy poddany został kolejnej renowacji. Pomnik usytuowany jest w Kwaterze V w północno-zachodniej części kwatery, na głównej osi kompozycyjnej Kwatery Zasłużonych na Starym Cmentarzu w Tarnowie.
Pozwolę sobie jeszcze zaproponować wszystkim tym, których interesują losy Rufina Piotrowskiego by wzięli do ręki wydaną w 1991 roku książkę Stanisława Potępy, Antoniego Sypka i Marka Trusza „Cmentarz Stary w Tarnowie – Przewodnik”. Znajdziecie tam Państwo artykuł pióra Kazimierza Bańburskiego /s. 73-82/ na który się powołuję „Piotrowski Rufin (1806-1872)”. Autor w sposób rzetelny i jak zawsze w Jego przypadku profesjonalny przybliża sylwetkę tej historycznej postaci związanej z naszym miastem. Kazimierz Bańburski podaje też szczegółowy wykaz literatury w której zawarte są informacje dotyczące życia i działalności Rufina Piotrowskiego.
dr hab. Tadeusz Mędzelowski prof. WSB - NLU
Przypisy:
1. S. Potępa, Cmentarz Stary w Tarnowie, 1 Historia Tarnów 2001, s. 124.
2. Por. K. Bańburski , Piotrowski Rufin /1806 – 1872/, w: Cmentarz Stary w Tarnowie – Przewodnik, pod red. S. Potępy, A. Sypka i M. Trusza, Tarnów 1991, s. 73 – 82.
3. Ibidem, s. 78.
4. Ibidem, s.80
5. Ibidem, s. 80
6. Ibidem, s.81, por. M. Borys, Piotrowski Rufin, w: Encyklopedia Tarnowa, Tarnów 2010, s. 316.
7. Rufin Piotrowski został członkiem Komisji Weteranów przy Stowarzyszeniu Podatkowym Instytucji Czci i Chleba 31 lipca 1862 roku, a w roku 1864 był jej sekretarzem. Instytucja „Czci i Chleba” była rodzajem kasy samozapomogowej wśród emigrantów polskich we Francji. Założona została 2 marca 1862 roku w Paryżu (do listopada 1864 występowała pod nazwą Stowarzyszenie Podatkowe). Jej celem było zbieranie podatków od emigrantów (dotyczyło również Polaków mieszkających pod zaborami) na cele samopomocy wzajemnej. Instytucja ta zabezpieczała uchodźcom politycznym na starość minimum środków utrzymania, wspomagała także Zakład Świętego Kazimierza w Paryżu. W roku 1867 liczyła ponad 1,3 tysiąca członków. Do 1918 opodatkowało się ponad 2,6 tysiąca osób. W 1932 roku Instytucja została zlikwidowana, a kwotę kilkudziesięciu tysięcy franków przekazano do Warszawy.
8. Zakład Świętego Kazimierza to instytucja założona w 1846 roku przez polskich emigrantów w Paryżu tzw. Wielką Emigrację, z inicjatywy księżnej Anny Sapieżanki. Niosła pomoc Polakom nie mającym schronienia we Francji, weteranom, sierotom i ubogim. Dom był finansowany ze składek polskich rodzin szlacheckich, jak również ze spadków i darowizn. W tym Domu mieszkał i zmarł poeta Cyprian Kamil Norwid, a także piosenkarka Wiera Gran. W domu tym przebywał i zmarł polski generał okresu powstania styczniowego Aleksander Waligórski. Domem i jego pensjonariuszami od początku opiekowały się siostry zakonne z Polski ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia / Szarytki/. Domem zarządza dzisiaj stowarzyszenie „Dar Św. Kazimierza”. Siostry opiekują się na osobami starszymi, a jedno skrzydło budynku udostępniają przyjezdnym pod wynajem pokoi.
9. Por K. Bańburski, Piotrowski Rufin…, jw., s. 81.
10. Pamiętniki... opisują tułaczkę autora, która zaczęła się w Paryżu w 1843 roku i w Paryżu się skończyła niemal 4 lata później. W tym czasie Rufin Piotrowski przebywał na zesłaniu w głębi carskiej Rosji. W swoich pamiętnikach opisał również swoje wcześniejsze przeżycia. Powstały Jego pamiętniki na przełomie 1849 i 1850 roku. Miał zatem autor pewien dystans do opisywanych wydarzeń. Druk pamiętników nastąpił po dziesięciu latach. Fragmenty ogłaszała prasa wielkopolska /Goniec Poznański i Przegląd Poznański/ już w 1851 roku. Pełne trzytomowe wydanie pamiętników ukazało się w Poznaniu w 1860 roku w księgarni J. K. Żupańskiego. Ostatnie dwutomowe wznowienie miało miejsce w 2017 roku nakładem wydawnictwa Zysk i s- ka.
11. A. Sypek, Alejami Starego Cmentarza, Tarnów 2005, s. 26, 49, 123 i 124.
12. F. Habura, Mowa przy odsłonięciu i poświęceniu grobowca ś. p. Rufina Piotrowskiego na cmentarzu tarnowskim dn. 1. Listopada 1876. Przez Franciszka Haburę profesora gimnazjalnego, Tarnów 1876, s. 3 – 4. / Oryginał w zbiorach Biblioteki Miejskiej w Tarnowie/.
13. Ibidem, s.17.
14. Ibidem, s. 134. Zdarzenie to odnotował w ten sposób dnia 26 stycznia 1890 roku w numerze 26, warszawski „Kurier Codzienny”. Cytat za M. Sołtysik, Tragedia Antoniego Kurzawy.
15. SAP, IV, s. 391.
16. S. Nicieja, Cmentarz łyczakowski we Lwowie, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź, 1988, s. 14, 82, 132, 136, 139 – 142, 156.
1. Pomnik Rufina Piotrowskiego na Starym Cmentarzu w Tarnowie (fot. Jarosław Zbrożek).